Kozioł leży, ale nikt na nim nie graje
Chrośnica (Wielkopolska) | Piotr Baczewski | 2021
rodzina Hirtów z Chrośnicy
fot. Piotr Baczewski
W 2020 roku Joanna Szaflik (Dom Tańca Poznań) i Piotr Baczewski (Fundacja Muzyka Zakorzeniona z Warszawy) nawiązali współpracę z Instytutem im. Oskara Kolberga w Poznaniu i uzyskali dostęp do unikalnych archiwów muzyki wielkopolskiej zarejestrowanej w latach 1947-1955. W archiwum znaleźli m.in. nagrania znakomitego śpiewaka Bronisława Hirta oraz kapeli koźlarskiej Tomasza Śliwy – muzyków z Chrośnicy, wsi która była niegdyś jedną z najbardziej muzykalnych w regionie, a według zachowanych informacji średnio w co drugim domu mieszkał „grocz” lub „śpiywak”.
Do dziś muzycy, którzy stamtąd pochodzili – a właściwie sposób gry jaki prezentowali – uznawany jest w środowisku za ikonę tradycyjnego stylu wykonawczego muzyki koźlarskiej. Obecnie nie gra tam nikt (w przeciwieństwie do innych wsi w regionie, w których muzyka tradycyjną interesują się najmłodsze pokolenia). Zaniechanie kontynuacji gry na instrumentach ludowych oraz śpiewania tradycyjnych pieśni, oraz niezwykle bogata historia miejsca stały się dla nas impulsem do przeprowadzenia działań mających na celu wydobycie ze zbiorowej pamięci ludzi wspomnień, a być może pamiątek fotograficznych dotyczących dawnej Chrośnicy i jej muzykalnych mieszkańców.
Zaproponowaliśmy mieszkańcom Chrośnicy wymianę. Za zagranie mikrokoncertu przed domem trzeba było nam „zapłacić”, a więc wymienić się z nami wspomnieniem, zaśpiewaną piosenką lub jakimkolwiek artefaktem z czasów świetności Chrośnicy.
Mieszkańców Chrośnicy odwiedzili: Martyna Żurek (skrzypce, śpiew i zbieranie historii), Adam Kaiser (kozioł biały, śpiew), Piotr Braszak (śpiew) i Piotr Baczewski (zbieranie historii i dokumentacja fotograficzna).
Martyna Żurek i Adam Kaiser
fot. Piotr Baczewski
TAŃCE
Łucja Górna, przewodnicząca KGW w Chrośnicy:
Przy koźle to my się jako młodzi natańczyli. Potańcówki ciągle były na sali i Tomasz Śliwa nam grał. Zawsze jak ta stara wiara przyszła to mówią: “Dalej, przez nogę, kawałek przez nogę”.Myśmy prosili żeby przyszedł. Przychodził i grał. Bezinteresownie grał. Śliwa był taki śmieszny. Mój ojciec tam był jak grali, bo strażaki były. A Śliwa mówi: “Kromski, tak mi sie tu gro, aż mi się dyno unosi”. Taki był pocieszny. Jak myśmy byli młodzi to były tylko zabawy przy koźle. Za dziecka można było na nich być do pewnej godziny, a potem dostawaliśmy po głowach. Po głowie i trzeba było wyjść. Jak rodzice byli to można było jeszcze być. Ale byli tacy starsi, co swoich dzieci nie mieli, to jak my tańczyli to dali nam przez głowę i do domu.
Taka była Jadwiga Hakowa. Taka mała kulawa była. Wzięła jednego, drugiego. Przez nogę, dalej, przez nogę. Już wtedy taka starsza była. Nas uczyła tańczyć. Wtedy młodzież umiała tańczyć.
Jan Kasper:
W tych starych, drewnianych czy glinianych chatach to kozioł ładnie brzmiał. Bo na dużych salach to jego dźwięk się rozprasza. Zespoły muszą mieć odpowiednia aparaturę, nagłośnienie. W tych chatach kozioł brzmiał elegancko. Potem zabawy w Chrośnicy organizowano pod kasztanami. dwie przyczepy ciągnikowe i na tych przyczepach się grało.
Mieczysław Tobys:
Ze straży pożarnej wypożyczyliśmy dechy. Dwa na trzy metra.
zespół pieśni i tańca z Chrośnicy
fot. Piotr Baczewski
WESELA
Łucja Górna, przewodnicząca KGW w Chrośnicy:
Na moim weselu już nie grał kozioł. Czasami jeszcze wtedy zabawy przy koźle były, ale potem już nie.
Jan Kasper
Jak myśmy jechali na wesele to w walizce kozioł musiał być! Dwunasta oczepiny. Kurtki my ubierali i czarne kapelusze. Wyciągamy kozła. Ja brałem skrzypce. Perkusja stała na boku. Czasem grała dodatkowo trąbka albo klarnet. Zaczynało się od grania na koźle i skrzypcach. Ten co grał na nim prowadził całe te oczepiny. Godzinę lub półtorej trwały. To się ludziom podobało. Tym bardziej po tych wioskach. Ludzie podchodzili do nas i się dziwili, że grasz normalnie, sprzęt i wszystko, a tu z kozłem się wychodzi. Nieraz wprowadzało się nawet żywą kozę!
Na weselach grany był tradycyjny zestaw. Przyśpiewki, stare kawałki i walczyki. Co do ucha wchodziło.Typowe wesele trwało od 12:00-14:00 w dzień do 6:00 rano. W piątek był pulter, w sobotę wesele. Na pulter przychodziliśmy pierwsi, jako dzieci. Śpiewaliśmy w Sini dół.
Mieczysław Tobys
Pierwsze szły dzieci. Jak chciały dostać placka drożdżowego to musiały zaśpiewać. Inaczej matka weselna nie wyniosła im placka. A jak się zaczęło szarzej robić to już przychodziły chłopy. Młodsze, starsze oraz sąsiedzi.
Jan Kasper
To było typowo dla sąsiadów. Teraz na pulter zaprasza się rodziny. Sąsiad rzadko kiedy pójdzie, bo nie wypada… Teraz nawet ustawiają pojemniki do szkła, jak biją. Jak żeniłem te córy moje. Kiedyś to gdzie trzasnął, tam było. Tak trzaskali tym szkłem, że potem to wszystko trzeba było przyczepą wywozić.
kapela z którą grał skrzypek Jan Kasper
fot. Piotr Baczewski
Jan Kasper
Na skrzypcach gram ja [pokazując zdjęcie]. Na kaście gra Maryś Ejchost. Na koźle gra Rysiu Ejchost. Na saksofonie gra Jasiu Szymański. Na dole jest były sołtys Łomnicy, Gajdacki. A to na dole to Franek Rajman, autobuśnik. Oni we dwóch rządzili w straży pożarnej. Zdjęcie zrobiliśmy u Bezdelki w domu, na Hucie w Łomnicy. W cymper.
Myśmy chodzili po całej Łomnicy z cymprem i po przyległościach. W takim składzie graliśmy tylko na cymprach i weselach.
Kasprów grało więcej. Mój brat grał. Mojego brata szwagier grał, Henio Szelc. Bronek Kasper. Beniu Kasper też. Nasi ojcowie byli braćmi. Był dobrym akordeonistą, a kozła miał dodatkowo w szkole. Ja też ończyłem szkołę muzyczną w Zbąszyniu. Osiem lat. Na skrzypcach i na rogu. potem poszedłem do Poznania, gdzie kupiłem saksofon i perkusję. Tam kończyłem studia, a tu sobie grałem. Jak była potrzeba to się grało ludowiznę, jak było trzeba to się grało normalnie. Byliśmy elastyczną kapelą. Wesela były co tydzień. Zabawy były w Chrośnicy, wesela były w Chrośnicy i tak zostałem w Chrośnicy, a pochodzę ze Zbąszynia.
skrzypek Jan Kasper
fot. Piotr Baczewski
Franciszka Stachecka
Do Chrośnicy przyszłam spod Wolsztyna. Za mężem. Moje było skromne, w domu. Nas było siedem dzieci. Na akordeonie grali. Był 67 rok. Ławki wynosiło się i wynosiło z domu oknem. Jak moje córki się żeniły, to myśmy mieli namioty i wesela tu w domu.
Teść grał po weselach. On już nie żyje kupę lat. Dwóch dni mu brakło do 90. lat jak umierał. Nazywał się Stachecki Franciszek. Z młodych lat grał po weselach, kiedyś były inne wesela jak dzisiej. Teściowa mówiła, że jak na koźle grali to była richtig muzyka.
spotkania z mieszkańcami Chrośnicy
fot. Piotr Baczewski
Mieczysław Tobys
fot. Piotr Baczewski
Stanisław Olejniczak
fot. Piotr Baczewski
TOMASZ ŚLIWA (1892-1976) – skrzypek i koźlarz
Jadwiga Hirt w kronice wsi Chrośnica pisze:
Tomasz Śliwa urodził się w 1892 roku w Perzynach. Ożenił się w 1922 roku z Marią Przybyłą z Chrośnicy, sąsiadką Tomasza Hirta. […] Ponieważ Jan Dzierla (skrzypek – przyp. red.) zamieszkał w Bukówcu, daleko od Chrośnicy, to Hirt Tomasz i Królik Piotr postanowili przyjąć młodego Tomasza Hirta do ich zespołu, aby być wszyscy, czyli cały zespół w Chrośnicy. Tak grywali do roku 1931, kiedy to zmarł Piotr Królik. Następnie w miejsce Królika włączyli klarnecistę Marcina Szypłowskiego, także z Chrośnicy. W 1932 roku zmarł Szypłowski i włączył się do tego zespołu Edward Rybicki ze Stefanowa. W 1936 roku zachorował mój ojciec, Tomasz Hirt, na reumatyzm. Od tego roku Śliwa grał już jako koźlarz, Rybicki na skrzypcach i Gniotowski z Chobienic na klarnecie.
Stanisław Olejniczak
Śliwa mieszkał na przeciwko mnie, pod numerem 9. Kiedyś co sobotę i niedzielę zjeżdżało się tutaj ohoho i trochę więcej tych grajków. I ćwiczyli. Nie było telewizorów. To było wtedy rzadkością na wsi. Myśmy się po prostu cieszyli, że grali, jak dzieciaki. To była radość. Może miałem z dziewięć lat, góra.
Mieczysław Tobys
Śliwa był rolnikiem. Nosił oficerki, bryczesy i białą koszulę. To był cały on. Bat. Konie odpowiednie miał.
Fotografia weselna Ludmiły Kuberskiej i Władysława Śliwy z przełomu lat 40. i 50. XX w. Wesele odbywało się w Chrośnicy w budynku pod nr 47. Tomasz śliwa (kozioł), Jan Gniotowski (klarnet) i Edward Rybicki (skrzypce).
Zdjęcie pochodzi ze zbiorów fundacji TRES ze Zbąszynia. Odbitka fotografii znajduje się także w zbiorach prywatnych Teresy Kuberskiej ze Strzyżewa.
SZKOŁA KOŹLARZY
Barbara Łakoma, publikacja Instrument ludowy kozioł polski we współczesnym społeczeństwie lubuskim
Zbąszyń zasłynął od 1950 roku z posiadania w swojej szkole muzycznej klasy gry na ludowych instrumentach muzycznych. Jest to dotąd jedyna placówka, która może poszczycić się opieką nad zamierającym folklorem muzycznym w swoim regionie.
Mistrz koźlarzy Tomasz Śliwa był pierwszym, niestrudzonym nauczycielem gry na koźle w tej placówce, która początkowo (1950) przez kilka miesięcy była Wiejskim Ogniskiem Muzycznym, przemianowanym później na Miejskie Ognisko Muzyczne w Zbąszyniu, a z uwagi na szybki rozwój i wzrost liczby uczniów decyzją Ministerstwa Kultury została w 1959 roku przemianowana na Państwową Szkołę Muzyczną I stopnia im. Stanisława
Moniuszki. Nauka w klasie instrumentów ludowych traktowana w niej jest jako przedmiot dodatkowy, przeznaczony szczególnie dla chłopców. Uczniowie młodsi rozpoczynają naukę od gry na sierszenkach z dymką. Sierszenki z dymką uzyskał Tomasz Śliwa wymieniając w tradycyjnym instrumencie pasterskim ustnik na dymkę w celu ułatwienia uczniom opanowania gry na koźle. W początkowych latach mistrz uczył metodą pamięciową, to znaczy, że po kilkakrotnym przegraniu melodii uczeń, który obserwował nauczyciela, wsłuchiwał się w melodię i brzmienie instrumentu, po to, by po pewnym czasie odtworzyć ją samemu. Było to dla wielu bardzo trudne. Twórca tej szkoły Antoni Janiszewski opracował w celu ułatwienia nauki gry na koźle tabelę chwytów, co pozwoliło uczniom skupić większą uwagę na melodii. W wyniku współpracy Antoniego Janiszewskiego z Tomaszem Śliwą powstał podręcznik nauki gry na instrumentach ludowych. Uczniowie – oprócz pracy indywidualnej z instrumentem – są wprowadzani w gry zespołowe (,,kapela kozła ślubnego”, ,,kapela kozła weselnego” oraz ,,kapela sierszenkarzy z mazankami” nie mająca odpowiednika w tradycji ludowej).
Jan Kasper
Ja u Śliwy się uczyłem. Metr osiemdziesiąt miał lekko. To był bardzo fajny facet. Bardzo dobry człowiek. Muzykalny i mądry. Wymagać, wymagał, ale był tolerancyjny. Wpierw na mazankach. To nie było jeszcze nut, tylko palec pierwszy, trzeci i czwarty. Czasami potrafił się zdenerwować, jak żem źle te palce ustawił. Potem na tych dmuchanych sierszenkach. Do kozła już nie doszedłem.
Dobrze, że był taki dyrektor Janiszewski, który potrafił od niego jeszcze ten potencjał wyciągnąć, a sam się przy nim nauczył. Janiszewski pierwszy stworzył nuty do kozła.
Franek Modrzyk (budowniczy kozłów – przyp. red.) chodził ze mną na waltornię, na róg do szkoły muzycznej. Był taki profesor Prübe z Poznania. On grał prawie na wszystkich instrumentach dętych.
Naprzeciwko szkoły muzycznej była bursa. Janiszewski pościągał do szkoły ludzi. Sobole były, trzech braci. Skończyli szkołę podstawową i nie mieli co robić. Grali tylko w szkole muzycznej, a Janiszewski umieścił wszystkich w wojskowych orkiestrach. Zarabiali dobre pieniadze.
Mieczysław Tobys
Przez dwa lata chodziłem z siostrą do szkoły muzycznej. Na przesłuchaniu Janiszewski sprawdzał, czy się nadaje i mówi: “Wystraszony, mały chłopcze zagwizdaj coś” To zagwizdałem. Potem mnie więcej piłka i sport interesowały.
Barbara Łakoma Instrument ludowy kozioł polski we współczesnym społeczeństwie lubuskim:
W 1969 roku Tomasz Śliwa odszedł na emeryturę. Kontynuatorami idei mistrza w następnych latach są jego wychowankowie: Zbigniew Mańczak (lata 1969-1972 i 1975-1978), Kazimierz Budzik (1972-1973), Czesław Prządka (1979-1990). W latach 1972-1975 i od 1978 roku klasą instrumentów ludowych kieruje jeden z pierwszych wychowanków Śliwy – Henryk Skatarczyk wraz ze swoim synem Jarosławem, który pracę w szkole rozpoczął w 1991 roku.
Łucja Górna
fot. Piotr Baczewski
ZESPÓŁ
Barbara Łakoma, publikacja Instrument ludowy kozioł polski we współczesnym społeczeństwie lubuskim
W Chrośnicy, w której do lat 90. był niezwykle żywy przekaz tradycji rodzinnych i lokalnych. Przy Kole Gospodyń Wiejskich działał zespół pieśni i tańca, w którym starsi mieszkańcy przekazywali dzieciom tradycje pieśni, tańca i muzyki ludowej.
Jadwiga Hirt w kronice wsi Chrośnica pisze:
Ponieważ z naszej wioski pochodzi kozioł weselny i słynny koźlarz Tomasz Śliwa i mój mąż grywał na koźle, i dziadek, i bratanek męża, to pomyślałam sobie, że powinien zespół taki istnieć. Zorganizowałam imprezę rozrywkową pt. „Zgaduj Zgadula”, aby zdobyć trochę pieniędzy na założenie takiego zespołu. Imprezę rozrywkową urządziłyśmy 24 stycznia 1971 r. w świetlicy, mieszkańcy wioski wypełnili salę pod brzegi, i starzy, i młodzi przybyli. Występ się udał i to dało nam chęci do dalszej pracy kulturalnej. Na zebraniu KGW w dniu 15 marca napisałam wnioski do Pow. Okręg. Mleczarni, do Gminnej Spółdzieli, do Banku Spółdzielczego, do Bazy Kół Rolniczych w Zbąszyniu oraz do macierzystego Kółka Rolniczego w Chrośnicy o pomoc i w styczniu 1972 roku otrzymaliśmy pierwszą pomoc z Mleczarni Okręgowej z Nowego Tomyśla i od naszego Kółka Rolniczego we wiosce i tak rozpoczęliśmy.
W dniu 10 lutego 1972 roku zaprosiłam panią Woźną Antoninę ze Zbąszynia, która już taki zespół prowadziła, aby mi dopomogła do ułożenia programu i w ramach kursu tańców i przyśpiewek ludowych zaczęły się próby zespołu. Wieści o tym szybko doszły do powiatu i o dziwo zjawiła się telewizja łódzka i w maju 1972 roku został nakręcony film nad jeziorem Zbąszyńskim pt. “Kozioł śpiewający”, w którym został mój zespół bohaterem. Premiera tego filmu odbyła się 10 października 1972 roku w sali kina „Obra” w Zbąszyniu, na którą cały zespół był zaproszony. Jak żeśmy to wszystko przeżywali, to nie jestem w stanie opisać, w każdym bądź razie sukces największy w moim życiu i zadowolenie, że wszystko się udało jak należy.
Od tego czasu zaczęła się praca całą parą, powiat zaczął nas zapraszać na wszystkie okazje powiatowe. Występowaliśmy w Dni Kultury Nowotornyskiej na rynku przy pomniku Powstańców Wielkopolskich, na stadionie miejskim. Otrzymaliśmy zaproszenie do Poznania na Targi w dniu 18 marca 1972 r.
Łucja Górna, przewodnicząca KGW w Chrośnicy:
Gdy w Chrośnicy powstał zespół, tak jak w Przyprostyni. Byli chętni. To wszystko żonata wiara i młodzież. Potem młodsi już się nie garnęli i już nikt nie chciał do zespołu wstępować.
Na 25-lecie koła gospodyń przerobiliśmy duże stroje na takie dla dzieci. Powstał dziecięcy zespół. Mieliśmy go dosyć długo. Działał przy Klubie Rolnika. Był zapraszany i jeździł. Potem zaczęli remontować salę, a tam były stroje. Gdzie to dać, co z tym zrobić? Klub Rolnika zlikwidowali, już tej kierowniczki nie było. Co teraz? Poszłam do szkoły i mówię, że może by ten zespół przejęła szkoła. Najlepiej tam. Jedne dzieci odchodzą, drugie przychodzą. Jak są próby można włączać. Myśmy dali wszystko. Ze strojami włącznie. Dzieci wyuczone, wszystko. Jak trzy lata minęły to w szkole nie było zespołu, bo się szkole zapomniało, że dzieci za dwa-trzy lata wyjdą ze szkoły, a wciąganiem młodszych nikt się nie interesował. W końcu, ani nie było strojów, ani nie było dzieci, ani nie było niczego. Ani nie odebrali strojów, ani nie notowali, kto te stroje ma. Szkoła zawaliła sprawę. I tak zginęło to wszystko śmiercią naturalną.
Barbara Łakoma Instrument ludowy kozioł polski we współczesnym społeczeństwie lubuskim
Z rozmowy z Franciszkiem Hirtern dowiaduję się, że nie ma dziś we wsi śladu po zespole, który w 1971 roku założyła Jadwiga Hirt, brak też zainteresowania wśród młodzieży kontynuacją pięknych tradycji koźlarskich w tej wsi. A przecież w tej miejscowości, położonej niedaleko od Zbąszynia, mieszkał Tomasz Śliwa, znany i ceniony koźlarz, a także budowniczy tego instrumentu.
zespół z Chrośnicy
fotografia pochodzi z kroniki wsi Chrośnica napisanej przez Jadwigę Hirt
FRANCISZEK HIRT (1937-2011) – koźlarz, budowniczy instrumentów
Jadwiga Hirt w kronice wsi Chrośnica pisze:
Franciszek to syn Romana Hirta, wnuk Tomasza Hirta. Zaczął się uczyć u swego wuja Edwarda Hirta. W roku 1952 zaczął uczęszczać do Ogniska Muzycznego w Zbąszyniu, gdzie nauczycielem (w klasie instrumentów ludowych) był Tomasz Śliwa.
Łucja Górna, przewodnicząca KGW w Chrośnicy
Uczniem Tomasza Śliwy był Franek Hirt. Oni po sąsiedzku mieszkali, a Franka Hirta dziadek też grał na koźle. Franek był tym zainteresowany, bo był przy dziadku.
Urszula Hirt, żona Franciszka Hirta
Żeby nie Śliwa, to mój by nie grał. Jak już się wyuczył grać, to przez pierwsze lata jeździł rowerem do Zbąszynia. Nauczył się robić kozły i tego jak zabić kozła. Pomagał mu w tym zabijaniu nasz wnuk. Skórę obdzierał, to wszystko trzeba było delikatnie robić. Kiedyś do męża przyjechały od Wolsztyna takie chłopaki. Czasami dziesięciu przyjechało, jak on kozły zabijał. Jeden taki był, co jak spojrzał to od razu zemdliwał. Reszta była odważna.
My się młodo ożenili. Na weselu grał nam kozioł. Było bidnie. Dzieci były małe. Sam początek był trochę ciężki. Mój koszyki robił, a potem na kolej poszedł. Potem jeździł na dożynki do Warszawy. tydzień tam bywali. Dzieciom czekolady przywoził. Wcześniej zawsze mówiłam, że inne dzieci mają cukierki, a nasze nie. On odpowiadał, Ty patrz byś chleb miała, a nie cukierki. Tak było.
Kozioł leży, ale nikt na nim nie graje. Każdy musi mieć swoje wrodzone. Mój chciał się nauczyć i się nauczył. Moja wnuczka zaczęła chodzić do szkoły muzycznej, ale nie ma kto ją uczyć. Nie ma nikogo.
Franciszek Hirt i Władysław Mazur
fot. Piotr Baczewski
zdjęcie ślubne Urszuli i Franciszka Hirtów
fot. Piotr Baczewski
Urszula Hirt
fot. Piotr Baczewski
zdjęcie ślubne Urszuli i Franciszka Hirtów
fot. Piotr Baczewski
rodzina Hirtów
fot. Piotr Baczewski
wnuczka Urszuli Hirt
fot. Piotr Baczewski
kozioł Franciszka Hirta
fot. Piotr Baczewski
spotkanie z rodziną Hirtów
fot. Piotr Baczewski
FRANCISZEK SŁOCIŃSKI (1908-1989) skrzypek
Łucja Górna, przewodnicząca KGW w Chrośnicy
Franciszek Słociński na skrzypkach grał. On później grał jeden czas w kapeli z Frankiem Hirtem.
Urszula Hirt, żona Franciszka Hirta
Raz pojechał na dożynki. Wuja Słociński, co taki śmieszny był, mówi: Co my teraz naszym kobitom kupimy? Ja tam kupię mojej jakąś bluzkę, mówi mój. Słociński poszedł na ten bazar i myśli co tej swojej kupić. Moja jest tęga, powiada. Pani, taki jak moja ręka chcę mieć dytkonosz. Taki śmiech był jak nie wiem. Nie zapomnę jak oni przyjechali z tym wszystkim i to opowiadali.
kapela Franciszka Hirta (Franciszek Hirt – kozioł, Franciszek Słociński – skrzypce, Władysław Mazur – klarnet)
archiwum Fundacji TRES
BRONISŁAW HIRT (1902-?) – śpiewak
Urszula Hirt, żona Franciszka Hirta
Bronisław Hirt to był teścia brat. Mieszkał w Dąbrówce Wielkopolskiej.
Jadwiga Hirt w kronice wsi Chrośnica pisze:
Naukę w zawodzie kowala rozpoczął w 1917 roku. W latach 1919-1923 pracował w parowozowni w Zbąszyniu. W 1923 roku został powołany do pełnienia zasadniczej służby wojskowej w 7 Pułku Strzelców Konnych w Poznaniu, a po odbyciu służby wojskowej powrócił do pracy na kolei.
Łucja Górna, przewodnicząca KGW w Chrośnicy
Bronisław Hirt to był wuja Franka Hirta. Powędrował do Giżycka i potem już nie wrócił.
Piotr Braszak - Ach Ty dziewulo
Piotr Braszak - Miałam jednego brata
Wesele w Przyprostyni z okresu po zakończeniu I wojny światowej. Pan młody i trzej drużbowie w mundurach wojskowych. Na koźle gra Tomasz Hirt.
Zdjęcie pochodzi ze zbiorów fundacji TRES. Odbitka fotografii znajduje się także w zbiorach prywatnych Teresy Kuberskiej ze Strzyżewa.
TOMASZ HIRT (1873-1949) – koźlarz
Jadwiga Hirt w kronice wsi Chrośnica pisze:
Jan Hirt ojciec Tomasza Hirta, grywał na fujarce. Gdy Tomasz miał 8 lat, to ojciec jego kupił mu piszczałkę na jarmarku. Tomasz rychło nauczył się na fujarce, mając 10 lat. Potem ojciec jego zrobił małego kozła weselnego ze skórki króliczej i tak rozpoczął Tomasz grę na koźle. Ojciec wystrugał nożem mającemu 14 lat Tomaszowi kozła normalnej wielkości, gdyż w tych latach jeszcze nikt w Chrośnicy tokarki nie posiadał.
Lata młodości spędzał Tomasz przy grze na koźle, w tych latach wesela i zabawy były tylko grane na: koźle, skrzypcach i klarnecie. Zespół muzyków ludowych grał w składzie: Tomasz Hirt – kozioł, Piotr Królik – klarnet, Jan Dziurla – skrzypce.
Tomasz mając lat 24 zaczął budowę kozłów weselnych i od tej chwili budował kozły strugając je nożem i gładząc szkłem. Przy graniu i budowie kozłów pozostaje aż do starości. Od roku 1927 Tomasz Hirt zaczął budować kozły weselne na całą skalę, gdzie w naszej okolicy nie było żadnego budowniczego kozłów i w tych latach Tomasz Śliwa mówił memu ojcu, że mu pomoże przy budowie kozłów i odtąd pamiętam, jak Tomasz Śliwa przychodził do mego ojca, uzupełniał grę na koźle i pomagał ojcu przy budowie kozłów.
Chrośnica
fot. Piotr Baczewski
EDWARD HIRT (1915-1975) – koźlarz
Jadwiga Hirt w kronice wsi Chrośnica pisze:
Syn Tomasza Hirta, mając lat dwanaście zaczął się uczyć gry na koźle pod kierownictwem swego ojca. W czerwcu 1929 roku ukończył szkołę powszechną. Od czerwca 1929 roku grał z zespołem Domagałów ze Zbąszynia we wsi Strzyżewo na zabawie urządzanej przez straż graniczną. Od tej chwili jako chłopiec małoletni grywał dużo po weselach i zabawach. Tak oto brzmiały jego wspomnienia:
„Od roku 1934 do roku 1937 jeździłem p o Polsce jako muzykant uliczny, grywaliśmy na Pomorzu, w Kongresówce i na Śląsku. Dnia 4 listopada zostałem powołany do odbycia obowiązkowej służby wojskowej, do 7 Dywizjonu Artylerii Konnej (Poznań-Sołacz), 7 bateria DAR. 10 stycznia zostałem wybrany na szkołę oficerską. 18 marca 1938 otrzymałem stopień bombardiera. Po szkole zostałem wybrany na kurs celowniczych, a w czerwcu 1938 poszedłem na kurs magazyniera. Od lipca 1938 objąłem magazyny: mundurowy, broni i artyleryjski. Pod koniec lipca wyjechaliśmy na Zaolzie., gdzie byliśmy do 5 grudnia 1938. Dnia 27 lipca ostre pogotowie, mobilizacja i wyjazd z Poznania w kierunku Łęczycy. Pierwsze walki z nieprzyjacielem były pod Łęczyca. W walkach uczestniczyłem w Piątkowie, w Kutnie nad Bzurą, w Puszczy Kampinoskiej, na przedmieściu Warszawy i w ostatniej walce obronnej Warszawy w Parku Łazienkowskim pod dowództwem gen. Romana Abrahama. Z Warszawy jako pokonanych wywieziono nas do Grodziska Mazowieckiego, później na Cytadelę do Poznania. Tam trzymano nas trzy doby, a potem pędzono nas na Biedrusk skąd mieliśmy być wiezieni do Niemiec. Spotkałem znajomego niemca ze Zbąszynia o nazwisku Felner w stopniu oficera. Mówiłem do niego, Panie Feler, zna mnie Pan i przedstawiłem moje nazwisko. Felner dobrze znał mojego ojca i rozpoczął starania o zwolnienie mnie do domu. Przy czym poprosiłem go, ze moich kolegów też ma zwolnić i wystarał się o 37 zwolnień. Dużo nas było z okolic Zbaszynia, Nowego Tomyśla i Grodziska. W Chrośnicy przebywałem tylko trzy dni i musieliśmy uciekać przed miejscowymi hitlerowcami na zachód do Rzeszy. Tam pracowałem u gospodarza w Kręsku przez jeden rok. W roku 25 grudnia 1940 ożeniłem się z Jadwiga Skierecką. Od tej chwili nie wróciłem do Kręska. Ukrywałem się przez 6 miesięcy. Po 6 miesiącach sam zgłosiłem się do policji niemieckiej i wysłano mnie do Międzyrzecza, gdzie pracowałem aż do wyzwolenia.
2 lutego 1945 roku z rodziną wróciłem do Chrośnicy i od tej chwili pomagałem ojcu budować kozły. Pierwszą pracę po wyzwoleniu zacząłem w lesie jako drwal. Od 1950 roku zacząłem pracę na kolei. W 1949 roku zmarł mój ojciec. Po jego śmierci skontaktowałem się Tomaszem Śliwą i przy jego pomocy osiągnąłem dużo wiedzy o koźle i jego budowie.
W 1964 miałem zawał serca. Choroba zawodowa przekreśliła moje dążenia w sztuce ludowej na zawsze; od zgonu mego ojca tj. od roku 1949 do roku 1971 zbudowałem 16 kozłów weselnych i 13 koziołków małych ozdobnych.”
Adam Kaiser i Piotr Braszak
fot. Piotr Baczewski
FELIKS RYBICKI (1909-1983) – skrzypek
Jadwiga Hirt w kronice wsi Chrośnica pisze:
Syn Jana z matki Wiktorii urodzony w Stefanowie pow. Nowy Tomyśl. Ojciec jego grywał na skrzypcach, dziadek Marian Rybicki na koźle, zaś wujek na koźle i skrzypcach. Feliks będąc w latach dziecięcych bardzo interesował się instrumentami i kiedy ojca nie było w domu, brał skrzypce i sam zaczął się uczyć grania. W niedługim czasie nauczył się wiele melodii – w czym pomagał mu ojciec. W 1945 roku zaczął pracować na PKP i wyjeżdżał na różne delegacje, gdzie skontaktował się z koźlarzem hirtem Edwardem zamieszkałym w Chrośnicy i stworzyli zespół koźlarski. Brali udział w licznych weselach i zabawach. W 1950 roku zawarł związek małżeński z Marią Stachecką z Chrośnicy, córką Franciszka Stacheckiego, utalentowanego skrzypka.
JADWIGA HIRT (1919-2010) – śpiewaczka, regionalistka
Łucja Górna, przewodnicząca KGW w Chrośnicy
Pani Jadwiga haftowała, robiła czepki. Nawet dla Mazowsza robiła te czepki. W Przyprostyni się tego nauczyła. To ona założyła w Chrośnicy zespół pieśni i tańca. Brała z przyprostyni wzory i same kobity szyły tu suknie. Nauczyła się haftować ten tiul i ona te czepki szyła.
spotkanie z mieszkańcami Chrośnicy
fot. Piotr Baczewski
SYLWESTER TOBYS (1926-2005) – akordeonista
Mieczysław Tobys
Mój ojciec pochodził z Nądni, ale był akordeonistą, muzykantem i elektrykiem na terenie Chrośnicy. Jak on żył to było wesoło! Tomasz Śliwa przychodził do nas. W Chrośnicy był taki zwyczaj, młócili zboże. Maszyna jedna na całą wioskę, wszyscy przyjeżdżali i po kolei młócili. Śliwa grał. Stary Słociński na skrzypcach. Władek Mazur na klarnecie. To były te czasy, które ja pamiętam.
Był jeszcze tu taki zwyczaj, zaraz po wojnie, że chodziły ekipy, które przebierały się za cyganów. Dawniej przez Chrośnicę przechodziły tabory cyganów. Za szkołą, po lewej stronie, był potężny las i tam właśnie spotykali się cyganie. Kury kradli. Chrośnickie chłopy szukały ich po wozach. Pamiętam to jak dziś. A my takie pędzle za tymi cyganami. Jak ojciec, który grał na akordeonie, się z tymi cyganami spotkał! Bardzo dobrze grał.
Ojciec by móc grać na weselach musiał mieć licencję, która zdobył w szkole muzycznej w Zbąszyniu u Janiszewskiego.
spotkanie z mieszkańcami Chrośnicy
fot. Piotr Baczewski
Adam Kaiser
fot. Piotr Baczewski
Pozostali muzykanci z Chrośnicy:
Piotr Królik (1854-1931) – klarnecista.
Tomasz Mazur (1869-1946) – klarnecista.
Marcin Szypłowski (1870-1932) – klarnecista.
Franciszek Stachecki (1877-1966) – skrzypek.
Nikodem Kaczmarek (1886-1960) – skrzypek
Marian Mazur (1938) – koźlarz
Władysław Mazur (1940) – klarnecista i saksofonista
realizacja wywiadów: Martyna Żurek / Piotr Baczewski
opracowywanie wywiadów: Piotr Baczewski
zdjęcia: Piotr Baczewski / archiwum fundacji TRES ze Zbąszynia
Projekt jest zrealizowany w ramach programu „Kultura w drodze” przygotowanego przez Departament Kultury Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego.